Od kilku lat, krakowskie morsy żegnają zimę na Babiej Górze. Chodzi oczywiście o zimę kalendarzową, bo ta prawdziwa królować będzie na Babiej jeszcze co najmniej przez miesiąc. W tym roku, do ekipy wędrujących morsów dołączyła nasza czwórka.
Do schroniska dotarliśmy już w piątek, o zmierzchu. Tam przy własnych wypiekach, które przytaszczyliśmy z aż z Krakowa, świętowaliśmy urodziny dwóch młodych turystek. Nazajutrz, trzydziestoosobowa grupa, uzbrojona w kije i raki, zdobyła najwyższy szczyt Beskidów.